Auta ślubne - znajdź wymarzony samochód do ślubu - auta-wesele.pl Auta ślubne - znajdź wymarzony samochód do ślubu - auta-wesele.pl

Dekoracje 2017: królować będzie świeża zieleń |WYWIAD|

Dodano: 02-06-2017
Dekoracje 2017: królować będzie świeża zieleń |WYWIAD|
Styl rustykalny, boho, vintage? Co króluje w dekorowaniu sal ślubnych w 2017 roku? Dlaczego praca dekoratora jest trudna i jaki trzeba mieć budżet, aby sala weselna tonęła w kwiatach? Posłuchajcie Edyty, która w branży pracuje już dziesięć lat!

Styl rustykalny, boho, vintage? Co króluje w dekorowaniu sal ślubnych w 2017 roku? Dlaczego praca dekoratora jest trudna i jaki trzeba mieć budżet, aby sala weselna tonęła w kwiatach? Posłuchajcie Edyty, która w branży pracuje już dziesięć lat!

 

Wesele.com.pl: Dekoracje sal weselnych, kościołów, te wszystkie piękne kompozycje, tworzące wyjątkowy klimat, to chyba nie praca, a sztuka?

Edyta Kaczyńska, Dekoracje Perfect Moment:
Tak, zdecydowanie sztuka i to wielka! Wymaga umiejętności kreacyjnych, dużej wyobraźni, ale przede wszystkim: umiejętności dostosowania dekoracji do tych wszystkich miejsc i obiektów, w których pracujemy na co dzień. Tak naprawdę za każdym razem pracujemy w nowym miejscu, w nowej przestrzeni, a każda z nich ma kompletnie różne wymagania. Klienci nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Najczęściej więc przychodzą i mówią „Dzień dobry, chcielibyśmy kwiatki na ślub” (śmiech). A to się często na kwiatkach nie kończy, ale dopiero zaczyna. Pewne pomieszczenia trzeba na przykład doświetlić, żeby stworzyć w nich jakiś klimat, czasem trzeba pewne elementy zamaskować, ukryć mankamenty sali weselnej, albo też interesujące, ciekawe elementy sali uwypuklić, podkreślić, przyciągnąć nimi uwagę już na wejściu i zrobić tak zwany „efekt wow” wykorzystując częściowo te elementy które już zastaliśmy w danym obiekcie np. duże lustra na ścianach czy ciekawy kominek lub mebel. Dlatego jest to praca bardzo twórcza, dostosowywana oczywiście pod potrzeby i gusta naszych klientów. W zasadzie ograniczają nas trzy rzeczy: budżet, otwartość klientów na nasze pomysły i nasza wyobraźnia. A ta ostatnia jest bujna (śmiech), zawsze coś oryginalnego uda się wymyślić.

 

No właśnie… tu rodzi się drugie pytanie: czy współpraca z klientem ślubnym jest dla was trudna? Mam na myśli dla całej branży?

To trudne pytanie (śmiech). Klient ślubny jest klientem bardzo wymagającym, gdyż każdy marzy o perfekcyjnym dniu własnego ślubu. Tu liczy się dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Każdy detal ma być dopieszczony i dokładnie taki, jak wymarzyła to sobie Młoda Para. A my się w tym specjalizujemy. Stąd też nazwa naszej firmy Perfect Moment. Ma być PERFECT – i tu nie ma kompromisów. W związku z tym odpowiadając na twoje pytanie – nie, dla mnie klient ślubny nie jest trudny – jest wymagający. I bardzo dobrze, bo to pozwala się nam nieustannie rozwijać i doskonalić. Na początku było to o wiele trudniejsze. W tej chwili to bardziej ja prowadzę klienta na spotkaniu. Po uzyskaniu informacji o miejscu ceremonii i przyjęcia zazwyczaj już wiem czego dany obiekt potrzebuje, gdyż większość obiektów (przynajmniej w woj. Mazowieckim) już znamy i mieliśmy okazję wcześniej dekorować. Podsuwam rozwiązania, które sprawdzają się w danej przestrzeni, elementy które świetnie w niej zagrają, proponuję rodzaj oświetlenia. Oczywiście słucham uważnie wizji pary młodej. Dzięki uważnemu słuchaniu jestem w stanie przewidzieć, mniej lub bardziej, na co się zdecydują, z jakim rozmachem chcą zrobić swoje przyjęcie. Po kilku minutach już wiem, czy to ma być raczej coś minimalistycznego, klasycznego, czy też dekoracje, które mają za zadanie zrobić ogromne wrażenie na przybyłych gościach, oszołomić ich już od progu i zagrać na emocjach. W kolejnym etapie wspólnie wybieramy kolorystykę, styl dekoracji, motyw przewodni, gatunki kwiatów dostępnych w danym miesiącu, atrakcje dla gości jak CandyBar, meble do strefy ChillOut-u czy modne ostatnio FlowerBoxy wręczane rodzicom w ramach podziękowań. Dlatego dla mnie współpraca z parami młodymi jest sympatyczna, choć tak jak wszędzie, sporadycznie zdarzają się tak zwani „trudni klienci” (śmiech). Generalnie lubię ludzi i pracę z nimi, każda para jest inna i to jest fantastyczne. Często przychodzą do nas z różnymi niestandardowymi pomysłami oczekując, że przekujemy je na piękną rzeczywistość ich wymarzonego dnia ślubu. Takie niestandardowe pomysły i takich odważnych i „open minded” klientów uwielbiam najbardziej.

 

Zastanawiam się jak to jest, gdy panna młoda, która marzy, aby jej sala weselna tonęła w kwiatach, ale jej budżet na to wynosi pięćset złotych? Wtedy się dowiaduje, że to tak nie działa?

Dokładnie. To jest nasz i nie tylko nasz, ale całej branży ślubnej, największy problem. Od dziesięciu lat wykonuję, jak ją żartobliwie nazywam, pracę u podstaw. Edukuję klientów, na czym polega nasza praca i z jak wielkim nakładem czasu, pracy (często w niestandardowych godzinach) i środków się to wiąże. Naszą pracę nad realizacją sobotnią rozpoczynamy najczęściej już w poniedziałek. To wtedy przygotowane wcześniej projekty papeterii, menu, winietek, tablicy usadzenia gości są sprawdzane po raz ostatni i idą do druku. Zaczynamy czyszczenie wazonów, świeczników, kandelabrów, przygotowujemy wszystkie elementy dekoracji. Klejone są wstążeczki, perełki, kryształki, koronki, wiązane kokardki i tym podobne. Wtorek to dzień przygotowywania list zakupów kwiatów i dodatków florystycznych. Praca na tabelkach Excela, która zajmuje naszemu głównemu floryście czasami klika długich godzin (wszystko zależy od ilości kompozycji kwiatowych, które przygotowujemy na dany weekend, często jest ich ponad 100-150 tygodniowo). Tego dnia też zamawiamy kwiaty na giełdzie w Holandii, oraz robimy inne niezbędne zakupy w hurtowniach. Kolejny dzień to dalszy etap przygotowań, prace logistyczne, rezerwacja odpowiedniej ilości pracowników oraz aut na dany projekt, rozpisanie kalendarza dostaw bukietów ślubnych, dekoracji aut, bukietów na sale i do kościołów. Bardzo często poszczególne elementy jadą pod różne adresy – a to wymaga doskonałej logistyki. Czwartek i piątek to dni najbardziej pracowite. O 4:00 rano rozpoczynamy zakupy na giełdach florystycznych, odbieramy zamówione wcześniej kwiaty, dokupujemy materiały florystyczne i przewozimy wszystko do naszej pracowni. Floryści zaczynają dwudniową ciężką i fascynującą za razem pracę z kwiatami. W czwartek i piątek również większość sprzętu jest rozwożona do miejsc swojego weekendowego przeznaczenia, montowana, wyjmowana z pudełek, odwijana ze sterczu, ustawiana na właściwe miejsca. Te dwa dni to praca często do 23:00-24:00. Do tego potrzebny jest cały sztab ludzi. Sobota – dzień naszej pracy, który widzą nasi klienci to już tak naprawdę przysłowiowe spijanie pianki. Większość dekoracji na salach jest już przygotowana, wstawiamy jedynie świeże kwiaty, rozstawiamy papeterię, sprawdzamy czy wszystko jest na właściwym miejscu. Dostarczamy wiązanki ślubne dekorujemy auta oraz kościoły.

I w tym miejscu nasza praca się nie kończy gdyż w niedzielę, lub poniedziałek należy wszystkie elementy zdemontować, zapakować, zabezpieczyć przed stłuczeniem przewieść do pracowni i rozpocząć od nowa kolejny tydzień… (śmiech)

Często przychodzą do nas panny młode, które oglądają niesamowite inspiracje amerykańskich lub kanadyjskich dekoratorów, gdzie budżet na te dekoracje wynosił od kilkunastu do nawet stu tysięcy dolarów…

To możliwe?!

Oczywiście… Oczekują takiego samego efektu w realiach polskich, przychodząc z budżetem rzędu trzech czy pięciu, tysięcy złotych. Oczywiście staramy się zawsze dostosować do budżetu naszych klientów i w ramach tego budżetu proponować najbardziej efektowne dekoracje. Ale tak jak już wspominałam wcześniej, budżet to nasze największe ograniczenie.

Najtrudniejszą częścią jest więc uświadomienie klienta, jak wielki nakład pracy, czasu i materiału wiąże się z uzyskaniem efektu końcowego. Jeżeli jednak spokojnie i cierpliwie się wytłumaczy, że na przykład jedna kompozycja składa się ze stu pięćdziesięciu kwiatów, że florysta pracuje nad nią półtorej godziny, a później my musimy to zawieźć… Że często pracujemy od 4:00 do 24:00. Jeżeli się wyjaśni, że na jeden projekt ślubny pracuje około ośmiu, dwunastu osób, od poniedziałku do soboty, z sobotą włącznie, a w poniedziałek mamy jeszcze demontaż dekoracji, to wówczas klientom otwierają się oczy. Zaczynają rozumieć, jak to wygląda z drugiej strony i jakich środków finansowych wymaga stworzenie pięknych dekoracji.

Czy w waszej branży bezustannie śledzicie trendy? Poszukujecie inspiracji? Czy to jest tak, że po dziesięciu latach masz swoje własne wizje i to ci wystarcza?

Absolutnie nie jest tak, że mamy tylko i wyłącznie swoje własne wizje. Byłabym najszczęśliwszym dekoratorem świata, gdyby się okazało, że moje własne wizje wystarczą… (śmiech) Oczywiście, podsuwamy własne pomysły, zarażamy tym co jest na topie, ale też uważnie słuchamy. Przez kilka lat królował styl glamour, z dużą ilością kryształków, pereł, świecących dodatków koronek, dużą ilością kwiatów. Potem wszedł styl rustykalny, boho, vintage. Zaczęliśmy wracać do natury, elementów z drewna, naturalnych materiałów, bawełnianych koronek, juty, dużej ilości zieleni przeważającej nad kwiatami. Są to trendy ogólnoświatowe. Kolorystykę ślubną na dany sezon ogłasza firma Pantone i wielu dekoratorów podąża za tym trendem.

Jakie są wobec tego trendy na 2017 rok?

W roku 2017 królowała będzie zieleń we wszystkich możliwych odcieniach z przewagą świeżej zieleni w odcieniu młodej trawy lub limonki. Będą też projekty z liśćmi eukaliptusa, monstery i liśćmi palmy. Zapewne w wielu projektach kolor zieleni będzie dominował, ale to nie jest powiedziane, że nasi klienci sztywno się tych wyznaczników trzymają. Są pary młode, które kochają panujące w danej chwili trendy i chcą iść w ich kierunku, ale są też takie pary, które przychodzą do nas z konkretną wizją, doskonale wiedzą, czego chcą i w jakiej kolorystyce. Najowocniej pracuje się nam z tymi klientami, którzy są otwarci na nowe pomysły i podpowiedzi, wówczas można zaproponować im wiele rozwiązań, które pasuje do miejsca imprezy. Wielkim błędem niektórych klientek jest to, że zobaczyły cudowną inspirację i koniecznie chcą ją przenieść na swoją salę weselną, która ma np. kolorystycznie lub stylistycznie absolutnie nie współgra z ich inspiracją.

Moje ostatnie pytanie będzie trudne: jeżeli ktoś chce mieć ładne dekoracje kwiatowe i piękną salę ślubną, z jakimi kosztami powinien się liczyć? To jest kilkaset, kilka tysięcy, kilkadziesiąt tysięcy złotych?

Za kilkaset złotych trudno nam zrobić nawet skromną dekorację kościoła… Jeżeli klient przychodzi do mnie z takim budżetem, proponuję mu stałe elementy i kwiaty sztuczne, na których również pracujemy. Jest więc możliwość wykonania czegoś skromnego i estetycznego. Nie ukrywam, że wolimy pracę na żywych kwiatach i tutaj na średniej wielkości przyjęcie to budżet rzędu minimum kilku tysięcy złotych. Zazwyczaj klienci dysponują kwotą pomiędzy sześć a dziesięć, piętnaście tysięcy złotych. Jeżeli mamy kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych, możemy wykonać już przepiękne dekoracje. Pracujemy wówczas z tysiącami kwiatów. Powstają z tego… baśniowe krainy!

Życzmy więc każdej młodej parze… bajkowego ślubu! (śmiech)

Powrót do listy
Top